Swoją radość z dotarcia do celu wyrażali bardzo spontanicznie; śpiewem, a nawet tańcem na klasztornych błoniach. Była krótka chwila na odświeżenie się po drodze. Jednak najważniejszym dla każdego z nich było choć przez moment znaleźć się w kaplicy cudownego obrazu, zamknąć oczy, złożyć u Jej stóp z czym szli; intencje własne i zabrane od przyjaciół, znajomych, kartki wciśnięte przez ludzi spotkanych po drodze. Ta indywidualna rozmowa-modlitwa, spotkanie „twarzą w twarz" to było przecież coś o czym myśleli, na co przygotowywali się dzień po dniu, kilometr po kilometrze... .
Ale pielgrzymka to nie była tylko indywidualna sprawa każdego. Dotarli tu jako wspólnota, rodzina. Nie tylko przyjacielska, koleżeńska, miejska. Na Jasną Górę dotarła jednocześnie cała diecezja. Grupy z małych miejscowości i największych miast. Towarzyszyli im duszpasterze.
Wspólnej modlitwie przewodniczył Arcybiskup Szczecińsko-Kamieński Andrzej Dzięga.
Setki kilometrów. W upale czy deszczu. I spotkania z ludźmi, których nie znali, a którzy gościli ich jak najbliższych. Przez trzy tygodnie byli w bardziej wymagającym ale i lepszym świecie. Teraz widzą, że coś są ludziom i sobie nawzajem coś dłużni. Ale to dług, który oddaje się z radością. Dlatego większość już dziś czeka na moment gdy znów będzie można wyruszyć.