iswinoujscie.pl • Niedziela [16.06.2019, 23:02:20] • Świnoujście

Obiektywem naczelnego nieobiektywnie: Dzwoni zastępca prezydenta miasta do naczelnego…

Obiektywem naczelnego nieobiektywnie: Dzwoni zastępca prezydenta miasta do naczelnego…

fot. Sławomir Ryfczyński

Brzmi jak początek dowcipu? Ale to nie żart. To, co się wydarzyło, jest bardziej groteskowe. Tak groteskowe, że postanowiłem się z tym z Czytelnikami podzielić.

Pewnego niedzielnego popołudnia zadzwoniła do mnie zastępca prezydenta miasta z pretensjami o artykuł, który na naszych łamach nigdy się nie ukazał i nigdy też nie interesowaliśmy się tą sprawą. Przez telefon usłyszałem, że jestem głupi i będę miał życie kobiety na sumieniu. Usłyszałem od zastępcy prezydenta, że sprawę „mam w d…” i podaję niepełne informacje. Dowiedziałem się również, że rozwalam całą misterną pracę pracownikom MOPR-u.

Problem w tym, że nie wiedziałem, o czym my w ogóle rozmawiamy. Sprawą, która tak zbulwersowała urzędniczkę, nigdy się nie zajmowaliśmy.

Żeby było jeszcze ciekawiej, jak szybko ustaliłem, sprawa, z którą zadzwoniła do mnie pani zastępca prezydenta, opisana została na… innym portalu, który… jest sowicie wynagradzany i sprzyja środowisku politycznemu, z którego się wywodzi urzędniczka.

Jednak to nie koniec tej historii. Postanowiłem jeszcze dokładniej przyjrzeć się artykułowi u naszej konkurencji, a tu niespodzianka: artykuł ten w dziwny sposób… zniknął. Na pocieszenie powiem, że w Internecie nic tak naprawdę nie ginie. I co sprytniejsi z internautów bez trudu odnajdą go w sieci.

-------------------------------------------------------

Dla ścisłości: na naszym portalu ukazała się tylko notatka prasowa o wydarzeniu, które tak interesowało zastępcę prezydenta. Nie pisaliśmy jednak, kim jest osoba, która oprócz policjantów brała udział w zdarzeniu. A właśnie to ostatnie miało być powodem tego telefonu.

Rozmowa z zastępcą prezydenta miasta trwała dłuższą chwilę. Doszło do tak kuriozalnej wymiany zdań… Sam się dziwię, że nie przerwałem tej rozmowy i nie odłożyłem telefonu. Ale przecież rozmawiałem z kobietą.

Wyobraźcie sobie scenę, że wysoki rangą urzędnik miejski zaczyna żądać od naczelnego redaktora prywatnego portalu odpowiedzi i pomysłów, jak rozwiązywać sprawy społeczne, a przecież do tego powołana jest armia sowicie wynagradzanych urzędników. A potem podniesionym z emocji głosem proponuje, by dziennikarz sprzedał swój prywatny samochód, aby sfinansować działania w sferze społecznej. Ciekawa koncepcja. Gdzieś już o takich rozwiązaniach słyszałem.

Gwoli prawdy muszę się przyznać, że i mnie udzielił się lekko szalony klimat tej rozmowy i zaproponowałem, że, jak urzędniczka odda mi swoją wysoką pensję i premię, to ja znajdę natychmiast rozwiązanie dla omawianych problemów społecznych.

Po tej dziwnej, niecodziennej i komicznej wręcz rozmowie mógłbym dojść do wniosku, że w magistracie na najwyższych piętrach budynku sytuacja musi być tak napięta, że niektórym, jak to mówią młodzi, lejce już całkowicie musiały puścić.

Moim zdaniem, prezydent Janusz Żmurkiewicz powinien bardziej zadbać o swoich najbliższych współpracowników i stworzyć im warunki do wypoczynku. Tych, którzy pojawiają się w urzędzie i otrzymują pieniądze za pracę, powinien zaś zachęcić do tego, by jednak coś zrobili, na przykład poszukali rozwiązań problemów społecznych.

Niedzielny telefon do naczelnego redaktora iswinoujscie.pl to najsłabszy pomysł.

Źródło: http://mmswinoujscie.pl/artykuly/60299/